Bezglutenowa Wioseczka

Bezglutenowa Wioseczka

wtorek, 19 stycznia 2010

Zielono mi :)

(Foteczka made by Paproszek 14.01.2010)

Idzie wiosna.. wyraźnie już ją czuć w powietrzu i nawet można zobaczyć...Moi drodzy czytelnicy z Polski rozejrzą sie wokół i powiedzą... o czym ona bredzi...jaka wiosna, gdzie ją widać...Zmartwionym moim stanem psychicznym przypominam ze jeszcze nie mieszkam w Polsce... Jeszcze 2 miesiące pozostały do powrotu. Często zastanawiam się nad tym , czego będzie mi najbardziej brakowało...do czego będę tęsknić, a za czym się nawet nie obejrzę :)
Najbardziej będę tęsknić do wiecznej wiosny... Bo w zasadzie tak tu jest, prawie zawsze kwitną kwiaty, zawsze (z wyjątkiem paru śnieżnych incydentow) jest zielono. Tu w lutym jest wiosna :) czy czegoś więcej można chcieć od życia???Chyba tylko wiosny na wsi( bo ta w miescie kojarzy mi sie takze z odchodami psimi na trawnikach - zaslonietych zima przez snieg) W zeszłym roku na początku lutego spadło troszkę śniegu, a za niecałe dwa tygodnie bylo juz peeeelno kwiatow.

(Foteczka made by Paproszek 16.02.2009)
Krokusy, przebiśniegi, żonkile, troszkę później narcyz...ciekawe jak będzie w ojczyźnie - przecież w marcu to przyroda dopiero budzi się do życia. Będę przeżywac druga wiosnę ;) fajnie tak, dwie wiosny w roku.
Następna rzeczą za jaka będę tęsknić to tutejsze sklepy, i to nie tylko te z wyprzami (bo te są nieporównywalne z innymi na świecie ;) ale to, ze praktycznie we wszystkich sklepach jest miła i fajna obsługa. Nie ma sytuacji ze panienka (sprzedawczyni) prześwietli Cie od góry do dołu, niczym skaner na lotnisku i powie ze tak dużych rozmiarów to nie mamy... Można mieszać, grzebać w ciuchach,spokojnie oddać się przyjemności kupowania, nawet jak nic nie kupię a przymierze pół sklepu to nikt nie patrzy na mnie ze złowrogą mina :)
Oprócz tego brak mi będzie życzliwości ludzi. Pisząc ludzi mam na myśli dorosłych mieszkańców tejże pięknej wyspy, bo mlodzież i dzieciarnia to .... hmmm ... aż szkoda gadać... A ludzie starsi przemili... Pamiętam sytuacje z czasu drugiej ciąży kiedy to miły starszy pan spojrzał na potężne brzuszysko i nie odwrócił się z niesmakiem, a uśmiechnął się i powiedział - God bless You darling :) ... albo krótko przed terminem- starsza pani - You nearly there honey, Dont worry, everything will be ok,.. i takie tam :D
Teraz może się nasunąć pytanie - po co wracasz skoro tam tak dobrze. Odpowiem sobie zatem - bo nie jestem u siebie. Bo pomimo spędzenia tu prawie 5 lat nie czuję się tu dobrze. I to, że zawsze będziemy tu obcy...Chcemy wracać, bo - może to banalne - pieniądze to nie wszystko. Nic nie zastąpi nam i naszym dzieciom straconych kontaktów z rodziną. Chcę, żeby dziadkowie mogli patrzeć jak rosną, jak sie rozwijają te moje skarby. Chcę, żeby moje dzieci wychowywały się w Polsce. Chcę, żeby Tanio i Lusia chodzili do małej, wiejskiej szkółki, gdzie wszyscy się znają. Chcę patrzeć jak rosną na madrych ludzi w kraju, w którym ja się wychowałam.
AMEN :)

3 komentarze:

  1. wzruszylam sie..chlip chlip

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja sama wlasnie mam fasolke w brzuszku, a wrocic do Polski chce jak juz sie urodzi :) tez jestem poza granicami ponad 5 latek.. i ciagnie mnie spowroteeem, nie na wies, ale na przedmiescie.. prawie jak wies hehe :) Pozdrawiam cieplutko i zycze powodzenia!

    OdpowiedzUsuń