Bezglutenowa Wioseczka

Bezglutenowa Wioseczka

wtorek, 30 listopada 2010

pada śnieg :)

Zwykle się wzruszam śniegiem, a teraz zważywszy na stan w jakim się znajduję to się szczególnie wzruszam, a juz najbardziej jak nie musze się autem z domciu ruszać...
Najchętniej to ubrałabym już choinke i czekała na Święta. Lubie je pomimo ogromu pracy jaki za sobą, a właściwie przed sobą ciągną. Ale to jeszcze ooo mamo , nie jeszcze a TYLKO 3,5 tygodnia...
A póki co... nasza wiocha spowita śniegiem i skuta lodem.

i jako dobra, prosta, wiejska kobieta postanowiłam pomóc troszku ptaszkom moim.


możesz powiedzieć - a czemuż to Twoje ptaszki - odpowiadam - skoro po moim niebie latajo i po moim drzewie (krzewie, płocie) chodzo to moje. A o swoje trzeba dbać.
Więc zakupiła ja tymczasowy karmik żeby stwierdzić czy będzie popyt na te usługę i oto co zaobserwowałam.


Warto było :) i dzieci szczęsliwe i mama ... Sielanka :)

wtorek, 19 października 2010

Porządkowo...

Dziś wreszcie wzięłam się za porządki w ogrodzie. A że nieruszany był od jakiegoś czasu więc wyglądał strasznie. Zarośnięty i pełen odpadków poremontowych. Kawałki styropianu i pianki i innych klejów i zapraw nie dodawały mu uroku.Teraz wygląda już troszkę lepiej choć do ideału mu daleeeko..Niezauważone przeze mnie kawałki styropianu po kontakcie z kosiarką zamieniły się w śnieg :D i teraz je pozbierać to niemożliwe.. mam nadzieje że wiatr go przegoni. Jeszcze tylko muszę przekopać miejsca po rabatkach kwiatowych, które w przyszłym roku w związku z tym że spodziewam się mieć jeszcze mniej czasu niż teraz zostaną w znacznej mierze zastąpione przez trawnik.I gdzieniegdzie powsadzam nowe cebulki z wiosennymi kwiatkami i
na tym koniec... Aaa nie.. jeszcze pewnie będę musiała przyciąć i osłonić krzaczki róż a potem niech mój ogród spoczywa w spokoju do wiosny :)

wtorek, 12 października 2010

Tag :) czyli zostałam otagowana

Już jakiś czas temu takie wyróżnienie mnie spotkało jednak nie mogłam znaleźć czasu aby się odpowiednio ustosunkować zgodnie z regułami gry :)
A więc
Zostałam wyróżniona przez Skarbka :) bardzo sie cieszę że lubisz moje pisanie i że się mile kojarzę.

Zasady :
1. Napisz kto przyznał Ci nagrodę
2.Wymień 10 rzeczy które lubisz
3.Przyznaj tę nagrodę 10 innym blogerom i powiadom ich o tym komentarzem.


Lubię...
1.patrzeć jak moje dzieci się śmieją
2.zwierzęta (szczególnie psy rasy mieszanej :D
3.wschody i zachody słońca
4.okrągłe sumki na koncie
5.spacery po lesie
6.patrzeć prze okno na moją wiochę ;)
7.słodycze
8.kawe latte
9.ciszę, a jak mnie się znudzi to dobrą muzykę
10.spać


Blogi które niniejszym wyróżniam :D

1. Megosia - lubie go czytać bo lubie megosie :D a tak na serio to polecam wszystkim którzy lubią czytac, bo megosia duzo i dobrze pisze :)
2. Kulinarny blog Margarytki lubie gotować, a przepisy od niej zawsze się udają :)
3. Blog Niecodzienny Artura Andrusa - bo on taki mądry ;) - lubie jego podejście do życia
4. Dwie chochelki kolejny blog kulinarny - bo ja lubi dobrze zjeść
5.Srebrny Gaj lubię podczytywać bo przy okazyji bardzo zazdraszczam Gajowej rozlicznych talentów
6. Stanikomania każda szanującosię kobieta powina tam zaglądać :D

i to na tyle, na razie, wiem że powinno byc 10 ale nie będę wyszukiwac czeguś na szybko , jeśli jeszcze jaki blog mnie wpadnie w łapska to natychmiast edytuje moją wypowiedź :D niniejszym pozdrawiam...

i co z tego kajania wyszło...

własnie... cierpie na pernamentny brak czasu, a jesli dołoże do tgo moje wrodzone lenistwo to sie nie ma czemu dziwic ze postów nie przybywa. Chciałam częściej.. postaram się jak tylko będe mogła..
Najpierw odpiszę na pytanie zadane w komentach - a więc nie wiem jeszcze czy to fasolka czy groszek, ale juz niedługo będę wiedzieć.Powiadomię niezwłocznie moich czytelników :)
Co do robactwa - tego raczej bym sie nie obawiała, zawsze jakis komar, mucha czy osa może wleciec do domu czy inny pająk. Zdarza się też ze ropuszki wchodzą sie ugrzać jak drzwi wejściowe są niedomknięte :D Jednak dla mnie problemem są myszy, chyba rzeczywiście szykuje sie nam zima tysiąclecia bo nie można się obegnać. Wchodzą gdzie tylko mogą.. I nie wiem jak się dostaja do domu, nie mam pomysłu gdzie szukać dziury i zalepiać. ostatnio nawet zdawało sie mnie że słyszę drapanie nad moją główką szanowną czyli między dachem a płytą gipsową. a jak ona tam wlazła?
nie znaju. Mysz to mój wróg. Pozastawiane łapki prędzej czy później rozwiążą sprawę. Kilka dni temu znalazłam złapaną nieboszczkę, obwieściłam zwycięstwo (myslałam naiwnie ze mam tylko jednego gościa) a tu w niedziele po proszonej kolacji moja mama się mnie pyta czy to możliwe że widziała mysz biegnącą po szafce w kuchni brrr.. brzydzę się ich... - to tyle jeśli chodzi o te wredne stworzenia.
c.d.n.

sobota, 11 września 2010

kajam się...

...zobaczyła ja na znajomym blogu że od mojego ostatniego wpisu minął miesiąc... musze przyznac że się rozleniwiłam i wcale nie błogie babie lato jest tego przyczyną. Uważam że zdecydowanie za szybko zmuszona byłam zamienić sandały na kalosze, to nie jest jesień z moich marzeń gdzie to miałam skubać słonecznik na progu wygrzewając piegowata buzie w ostatnich promieniach słońca. Tymczasem na progu usiąść strach bo jesteśmy w trakcie remontu (docieplenia stropu i ścian - podobna zima tysiąclecia ma być) i co chwila jakaś zaprawa murarska tudzież kawałki styropianu czy innej papy fruwają w powietrzu, a po drugie pogoda niestety nie nastraja pozytywnie to tego typu aktywności. Mały Tanio przekroczył pierwszego września szkolne progi. Narazie jako przedszkolak, ale przedszkole owo jest integralną częścią szkoły gdzie do I klasy będzie uczęszczał po ukończeniu 6 lat. Nie wiedziałam jak on zareaguje na taką zmiane, ale poszło mu lepiej niż mnie. Bez problemu zostaje, nawet się za mną nie obejrzy. Raz mówię do niego - synuś, to ja już idę, a on odp - to juz idź.... hmm widać tego mu było trzeba. rozstania z Matką... ale za to jak po Niego przyjeżdżam to on przerywa zabawę, zapomina plecaka i biegnie do mnie :) Fajny facecik z Niego :)
i last but not least przyczyna mojej słabej aktywności blogowej...Lubiłam sobie patrzeć na bociany, robić im foty, a one głupiutkie pomyślały sobie że ja coś od nich chcę i tak to okazało się że nieświadomie ;) złożyłam zamówienie na małego dziecia którego to obiecały mnie wczesną wiosną a raczej przedwiośniem dostarczyć. ech ach i och ;) czuję się świetnie jak tylko dużo i często śpię, także teraz wykorzystuję każdą chwilę na to moje nowe hobby, a że tych chwil nie dużo to i biedny blog i moje fora na tym cierpią..
to by było na tyle... będę się pojawiać
promise

sobota, 24 lipca 2010

deszcz deszcz deszcz

Ja nie wiem co sie dzieje z ta aurą... nie chciałam się włączać w to typowo polskie narzekanie na wszystko ale inaczej chyba nie można. Jak było sucho to jak na Saharze... a teraz .. masakra.. Dziś o świcie jako że nasi pracownicy sezonowi znów zawiedli musiałam przyodziac sie w moje panterkowe kaloszki i osobiście zrywać ogórki przekonałam się ileż to napadało. I tak do wczoraj na polu zamiast pulchnej ziemi była prawie jednolita skała, a dziś rano błoto.. i to takie że moje panterki to do polowy łydki prawie lgnęły. I jak tu można pracować...I do tego cena... za kilogram ogórka w pierwszej klasie (do 9 cm) dostajemy 1,20 zł za grubsze (9-12) 0,50 zł, a sałatkowe to wogóle sie nie liczą. Dochodzi do paradoksalnych sytuacji.. w Srodę wiecej zapłaciłam ludziom za rwanie ogórków niż wypłacono nam za nie w skupie... To są właśnie uroki życia i pracy na wsi. I jak jeszcze raz usłyszę że rolnik to ma dobrze bo se wiosna zasieje a potem to tylko czeka az wszystko urośnie żeby kasiorę zgarnąć , to spuszczę łomot. PROMISE. Ide. Bo nie lubię narzekać.

piątek, 23 lipca 2010

dyszcz

Właśnie zaczęło padać, lać jak kto woli. Niby dobrze, ale... mogło się z godzinke wstrzymać bo mój ślubny pojechał właśnie kombajnem na pole wymłócic resztę rzepaku...wczoraj nie dał rady bo awaria w nocy jakaś była (pompa wodna czy cus) , dziś pół dnia walczyli z tym... no i klops... Ale z drugiej strony deszcz strasznie mocno potrzebny bo dzis kapusta pekińska wysadzona i jakby nie padało to by znów musiał całą noc na polu z deszczownią siedzieć, a tak to jak człowiek się wyśpi i żonka odłogiem leżec nie będzie... same plusy :) aaa i moje cukinie wreszcie posadziłam.. uff zdążyłam przed deszczem :) już prawie kwitną także niedługu będziemy mieli ekologiczne cukunki na leczo, bigos jak tam kto chce :)
Ooo właśnie wraca mój zmokły kogucik.. zmykam symulować jaką kolacyje...

czwartek, 22 lipca 2010

upał

i znów o tym samym.. bo życie człowiek na wsi nierozerwalnie związane jest z pogodą. Codzienne prognozy pogody oglądane są z zapartym tchem niczym film sensacyjny. Na podstawie ich układany jest plan pracy itd...u nas od kilku dni znów masakra. Po stosunkowo chłodnym i deszczowym weekendzie nastały upalne dni. W tej chwili u nas jest 35 stopni w cieniu. To w pełnym słońcu przy gruncie nawet sobie wole nie wyobrażać. A wczoraj musieliśmy posadzić ostatni rzut brokuły... I ona biedna teraz tam leży przy tym gruncie i nie wie o co kaman. Deszczownia całą noc uczciwie pracowała ale teraz jest wyłączona bo te sztuczne opady to prawie w locie parują.. znów wieczorem załączymy. Robi się też problem z wodą, bo w stawach już jej prawie nie ma, a studni głębinowej póki co u nas niet. Koszt wywiercenia takowej to ok 12 000 o ile masz źródło prądu w pobliżu, jeśli nie to inwestycja już musi być na ok 40 000.. ech.. wszystko kosztuje tyle, a my to co wyprodukujemy oddajemy za grosze... ale ja nie o tym.. zrobiłam wreszcie kilka fotek w moim warzywniku i ogródku... mało artyzmu w nich ale inaczej się narazie nie dało.. może lejter będę w stanie się wysilić poważniej.A i najważniejsze.. przedwczoraj uroczyście i osoboście skonsumowała ja pierwszego pomidora z mojej małej ekologicznej plantacji. BEz oprysków, nawozu, i innych tego typu zabiegów. Smakował jak lato. Pachniał słońcem. Mały cud :) I wiem że moge bez obaw dać dzieciom do spróbowania. Lusi nawet zasmakował, a Tanio jest sceptyczne nastawiony do wszelkich fruktów.
A teraz kilka obiecanych fot z wiochy ;)
1. Sezon żniwny 2010 uznajemy za rozpoczety

2. Ten gość chyba mnie polubił i wciąż do mnie wpada ;)

3. Mała rabatka z Aksamitkami ( jedne z moich ulubionych bo jak narazie to najdzielniej opierają się suszy )

4.Dumna Datura a obok niej jakies pnące dyniowate - okaże się w praniu

5. W tym uroczym zakatku miałbyc mały skalniaczek ale narazie zdominowały go te żółt kwiateczki..ale mniemam że one niedługo zakończą swój żywot i skalniaczek się odrodzi.

6. A tu jest płotek, który to miał byc obrośńięty przez pnący kolorowy groszek kwiatowy i nasturcje, a przy każdym słupku dumny słonecznik. Jednakże brak wody pokrzyżował mi plany.. i roślinki narazie mizerne, ale wierze że będzie lepiej.

7. A to mój warzywnik... a na nim słoneczniki, pomidory, koper, pietrucha, troszke sałaty, fasola, cebule i buraczki ćwikłowe.. po lewej stronie widać kawałek rozsadnika brokuły( to ta która teraz ledwo zipie na polu)i oczywiście wszędobylskie chwasty..

8. Rzeczony pomidorek :) jabłko miłości

9. A tu ogóreczek(już mniej ekologiczny bo to pole NIebieskookiego )

10. Tu rozsada brokuły (srebrnozielona)i kilka sadzonek cukini (ciemnozielona)

11. Moja róża

12.Zachód słońca :)

poniedziałek, 12 lipca 2010

Zmieniłam skórkę, bo spodobały mi się te krople deszczu.. może to zmobilizuje tych z góry do poważnych decyzji o deszczowaniu Polski...Ja rozumiem że jest lato, że ludzie chcą mieć fajne wakacje ale żeby takie cuć? Taki upał? Ludzie - przecież tu się nie da żyć. Big masakrejszyn że tak się wyrażę. Pot mi cieknie po... plecach i nie tylko, po każdych kilkunastu kropkach dostaje zadyszki, nie funkcjonuję jak człowiek. A do tego jeszcze spać nie mogę bo w domu równie gorąco.. a jak już się wychłodzi i spać można to trzeb a wstać i próbować coś zrobić zanim nie będzie tak gorąco. Chyba troszkę się odzwyczaiłam od tych tropikalnych temperatur. 5 lat na Zielonej Wyspie swoje robi.
Mój warzywnik.. hmmm.. jest. I nawet się dzielnie opiera suszy ale długo nie pociągnie. Ogródek też nieźle wygląda tylko te wszechobecne chwasty. Jak to jest ze moje roślinki są przywiędłe a one nie... Może wreszcie dam kilka fotek. Jak jeszcze jaki czytelnik się ostał to apeluję o cierpliwość i wyrozumiałość, bo życie prostej wiejskiej kobiety nie jest łatwe. Niniejszym postrafiam. papa

niedziela, 6 czerwca 2010

inwazja robali

ratunkuu... zakwitła moja piekna róża pnąca.. ma mnóstwo nowych pęków ale oblepione są przez mszyce... :| o ja nieszczęśliwa... musze coś skombinować bo mnie krew zaleje ze złości... no przecież mogły sobie te mszyce do sąsiada iść, oni mają więcej róż i już od nastu lat także zdążyli się nimi nacieszyć, a ja... :(

wtorek, 1 czerwca 2010

Marność nad marnościami...

a miało być tak pięknie... Kolorowa grządka z warzywkami, miały być zupki dla dzieci, i świeże jarzynki do obiadu dla nas... a co jest?? Kupa błota. Ja zdaje sobie sprawę, że zalany warzywnik to pestka w porównaniu to sytuacji wielu rodzin w Pl po powodzi, ale .. trochę mi żal bo się napracowałam i d... . Na pocieszenie zostało mi jeszcze trochę truskawek, które na szczęście opierają się jeszcze wszechobecnej wilgoci i rosną, kwitną i nawet tworzą zawiązki owoców. A z całego warzywnika 3 słoneczniki. Musze je przesadzić, żeby i one na marnację nie poszły.
Ale jest też i dobra wiadomość. Ciotka marzyciela podarowała nam sadzonki pomidorów :D już je wsadziłam (oczywiście w innym miejscu ) i wygląda na to że im się u nas podoba i że za kilka tygodni będziemy mogli kosztować wspaniałe nie sprofanowane opryskami jabłka miłości :)

Mój ogród kwiatowy to inna sprawa... wykarczowany kawałek trawnika straszy brakiem kwiatów i pojawiającymi się w zastraszającym tempie chwastami i perzem (wychodzi na to ze ów trawnik głownie z perzu się składał. Zasiane kwiatki nie dały rady się przebić ... bo ziemia najpierw mokra potem za bardzo sie wysuszyła i zbryliła... ech i och... na szczęście posadziłam tam też kilka krzaczków róż oraz innych kwiatków,z cebulek i kłączy i mam nadzieje ze one uratują sytuację. Tylko musi byc ciepło żeby im się dobrze rosło. Apeluje więc do NIEBA - ciepła, ciepła nam trzeba !!!!!
Ostatnia sprawa, ale wcale nie mniej ważna niż pozostałe.. nareszcie i wreszcie dorobiłam się kosiareczki do trawy..do tej pory korzystałam z ekologicznych, ale za dużo sprzątania po nich, za to teraz mam Właściwie to nie kosiareczka, ani kosiarka ale KOSIARA bo to cudo a nazywa się NAC ma 6 KM i napęd i kosz na trawe o pojemności 60l i silnik BRIGGS & STRATTON 675 SERIES READY START, czterosuwowy (nie trzeba oleju i benzyny mieszać, tylko normalnie do osobnych otworów lać) Faaajna :D i nareszcie mój trawnik.. a właściwie przystosowany na ten cel kawał łąki wokół domu wygląda jako tako...
aaa właśnie jeszcze jedna ciekawostka.. bylismy kiedys z dziećmi w odwiedzinach u bocianów co maja gniazdo w naszej miejscowości.. tzn podejrzeć z dołu co tam u nich... my podglądaliśmy jego a on nas :D i kilka dni pożniej wpadł do nas z rewizytą (bardzo kulturalny gość) (tu mój "trawnik" jeszcze przed zanabyciem kosiarki) potem sprawdził jeszcze co po drugiej stronie drogi i odleciał do swojego gniazda :)
Dzis to by było wszystko... nast razem postaram się sfocic pomidorki (mam nadzieje ze przetrwają) i moj kwiatowy ogródek :)
postrafiam....

piątek, 14 maja 2010

Rzecz o warzywniku

Powoli i w bólach - bo tak rodzą się dzieła najznakomitsze powstaje mój mały warzywnik. Najsamwpierw, a było to przedwczoraj przesadziłam truskawki (teść mój zanabył je dla mnie roku uprzedniego i z braku czasu wciepnął je wszystkie razem w mały dołek wygrzebany naprędce w ziemi i obsypał dookoła tą że ziemia właśnie. I ja teraz wzięłam co się nadawało, to co przezimowało i ładny zagonek truskaweczek powstał. Ciekawe czy będą owocować w tym roku. Troszkę się zmachawszy, więc odpocząwszy zabrałam się z dalsze prace. I tak - zasiane już mam - 3 rządki słonecznika (okazało sie jednak ze trochę za daleko się z nimi wysunęłam, bo Niebieskooki myślał ze zacznę siać z drugiej strony poletka i nie wiadomo czy będzie ich trzeba wygrzebać z ziemi i przesadzić)Myślał indyk o niedzieli, a w sobotę mu łep ucięli mówi stare powiedzenie... i dobrze mówi.. mógł mnie coś wcześniej powiedzieć, a teraz to.. będę walczyć o słoneczniki jak o niepodległość. A za słonecznikami które stanowić miały naturalne ogrodzenie mojego poletka zasiane są już - rzodkiewki, sałata, groszek zielony, marchew wczesna i buraczki czerwone. Reszta musi poczekać na zmianę aury, bo jest wyjątkowo niesprzyjająca. Oczywiście mam dwoje pomocników. Lusia - jako nadzór - siedzi na tronie i dogląda i Tanio jako siła robocza. Kopał dołki do truskawek, niestety jednak jak mu się znudziło to usypywał góreczki z ziemi na tych już posadzonych..Musiałam zatem skierować go do uprawiania gleby w innej części poletka..I tak zastała nas noc i musieliśmy się zwijać. Miałam nadzieje ze dokończymy nazajutrz, niestety jednak nie udało się.. może po niedzieli będzie lepiej. Trzymajcie kciuki jako i ja trzymam :)

poniedziałek, 10 maja 2010

Jak nie wiem od czego zacząć to najłatwiej będzie o pogodzie. Bo z nią wszystko jest związane, a już najbardziej życie chłopa polskiego, o jego zonie - prostej wiejskiej kobiecie nie wspomnę. Miałam Ci ja plany szerokie jak Wisła w czasie powodzi, miał byc warzywnik, na nim wszystkie potrzebne specyjały, rządek truskawek, mały słonecznikowy lasek, i ekologiczna uprawa ziemniaków (tak na własny użytek)Wybrałam najodpowiedniejsze miejsce, bo blisko domu, z okna widzę to poletko, i do tego staw blisko - więc w razie suszy można podlać :) ... i niestety ten nieszczęsny staw jest przyczyną moich frustracji. Bo najsampierw i za jego przyczyna nie można było tam wejść bo pełen wody był, aż po brzegi...a czas leci, jak troszkę obeschło i mój marzyciel własnoręcznie, tudzież własno-traktorowo zaorał a następnie pięknie uprawił pole to zaczęło padać, i znów sąsiedztwo tegoż stawiku sprawiło ze się nie da tam wejść, a tym bardziej nic zasiać.. a tu już druga dekada maja.. a miało być tak pięknie, kanapeczki na śniadanie z sałatą i rzodkiewką, troszkę później zupki warzywne (moje ulubione), świeże jarzynki do obiadu, truskaweczki, a na zakończenie lata słoneczniki... ech.. ale nic to, będę czekać..i może w związku z nadmiarem wolnego czasu troszkę obejście domu dopieszczę. Bo trzeba tam duuużo pracy, oj trzeba. Może kiedyś wrzucę jakieś fotencje. Pozdrawiam.. :)

piątek, 7 maja 2010

welcome to Poland :D

oto jestem.
wiem wie, nie powinnam tak długo zwlekać z napisaniem kilku słów ale mam dużo usprawiedliwień. Po pierwsze primo internet mam od 3 dni :), po drugie primo jestem zalatana jak bosman w czasie burzy, i po trzecie primo ultimo proces aklimatyzacji troszkę się przeciągnął... a było to tak...dzień po przylocie rozchorowałam się ja, potem Tanio i Lusia, a jakoś w międzyczasie Niebieskooki...i tak jak ,mnie i jemu przeszło dosyć szybko, tak dzieci walczyły przez miesiąc... masssakra.. najpierw próbowaliśmy bez antybiotyku, ale na 3 wizycie pediatra skapitulowała i zapisała antybiotyk i pomogło wreszcie. Ale znów słyszę ze Tanio nocą sucho pokasłuje, ech ...
poza tym wir prac ogrodowych mnie wciągnął, następnym razem wrzucę kilka fotek z wynikami moich prac, i jeszcze warzywnik pozostał do zrobienia i truskawki do przesadzenia.. mam nadzieje ze przed jesienią sie wyrobie :)
niniejszym postrafiam

piątek, 19 marca 2010

Prawdopodobnie ostatni wpis z Irlandii...

Nostalgicznie to zabrzmialo.. nie lubie słów - ostatni, pożegnanie, koniec itp itd... Ale niestety w takiej sytuacji to nieuniknione. Podsumowując ponad pięć lat na Zielonej Wyspie mogę powiedzieć ze to dobry czas. Wyjechaliśmy żeby się dorobić i rzeczywiście udało się nam. Dorobiliśmy się dwójki wspaniałych dzieciaczków. Tanio i Lusia . :) Czegóż więcej można chcieć od życia? Pozostaje nam tylko nie zmarnować tegoż dorobku :)
Ostatnie dni w Irlandii to oprócz pakowania i selecji, i spotkan pozegnalnych (pozdrawiam dziewczynki z BB) to takze udzial w Paradzie z okazji Dnia Sw Patryka (patrona Irladnii) w Dublinie. Co ciekawe - pierwszy raz obejrzalam ja w calosci. wczesniej jakos sie nie udawalo... Fajnie, kolorowo, głośno - choć musz przyznać ze liczyłam na więcej elementów typowo irlandzkich...pokaze kilka ujec z parady -





dlugo bym tak mogla bo fotek z parady mam prawie 300... :D taki juz ze mnie zapalony fotograf amator.. A bylo co fotografowac... nie tylko samych paradnikow co i widzów. Większośc przybrana w barwy narodowe IRL. Podoba mnie sie to u nich ze tak manifestuja przynaleznosc do swojego kraju. Nie moge uwierzyc ze jeszcze tylko dwa dni.. podejrzewałam mój suwaczek z dołu strony o awarie, ale działa bez zarzutu... Ciekawe jak będzie spowrotem w kraju. Powiedziała mi znajoma z forum ze właściwie nic już nie będzie takie samo...że emigracja odciska piętno na ludziach...ze będziemy porównywać, że mimo wszystko będziemy tęsknić.. bo często jest tak ze taki pobyt za granicą to swego rodzaju wakacje..takze już pojutrze kończą się nam pięciolenie wakacje i przyjdzie się nam wziąć ostro do pracy... jeszcze kilka "wakacyjnych" fotek i już wracam do pakowania...


poniedziałek, 8 marca 2010

Kobiety na traktory ;)


Powyższy obrazek stanowi idealne połączenie dzisiejszego Święta Kobiet z tematem mojego bloga. O kobietach na wsi już pewnie mnóstwo prac powstało. Dużo atramentu na papier przelano. Ja tylko dodam od siebie, że mają ciężko (pisze tu raczej o mieszkankach wsi znojnej i gnojnej) i że niestety ich mężczyźni nie umieją tego docenić, bo zdaje im sie że tak właśnie ma być. Że kobieta musi pracować równie ciężko w polu, przy zwierzętach jak oni, a potem jeszcze zająć sie domem , dzieciakami itp i w tych pracach oczywiście mężczyzna już nie pomoże bo to babska robota. Ech... Ale ja wierzę, że to się zmieni :D bo coraz więcej jest takich kobiet jak ja, które sobie nie pozwolą w kasze dmuchać :) i tak przy okazji dodam , że jak każda szanująca sie Prosta Wiejska Kobieta umiem jeżdzić traktorem :) Kombajnem zbożowym tez powoziłam, ale to juz insza inszość ;)
I oczywiście chce złożyć życzenia zarówno sobie jak i Wam .. życzenia wszystkiego najlepszego, żeby dobrze się Wam żyło, i żeby życzenia się spełniały(oczywiście nie wszystkie od razu, bo byście powariowały od nadmiaru szczęścia) no i tego przysłowiowego goździka czy tulipana w tym dniu życze. Bo to miłe że ktoś potrafi docenić trud bycia kobietą. Niebieskooki w swej dobroci wielkiej powiedział - że jak pójde dziś do miasta to mam kupić tulipany, bo on tak je lubi :D Ktoś kto nas nie zna..moze pomyśleć, że to niezbyt miłe może bylo, ale... mój Marzyciel wie, że największy prezent mi zrobi jak zostanie z Taniem i Lusią żebym ja moglła wówczas pobrykać sobie po mieście, bo ja tak właśnie odpoczywam. A kwiatki przyniosę sobie, bo też je bardzo lubię.

niedziela, 28 lutego 2010

:D


jeszcze mam banana na ustach :D to złote zdjecie starczy za tysiąc słów :D
i jeszcze jedna niespodzianka dzisiejszego wieczoru..brązowy medal panczenistek..


miało być o wsi.. I promise że będzie, jak tylko wrócę na moją wiochę :)

wtorek, 23 lutego 2010

Klamka zapadła...

Już nie ma odwrotu. Dziś mój Niebieskooki Marzyciel złożył wymówienie z pracy. Najpierw chcieliśmy rzucić szefowi zdawkową informację, że wyjeżdżamy i że kończymy (znaczy on kończy )pracę dla WT, ale potem znalazłam fajny wzór rezygnacji i na jego podstawie napisaliśmy taką oto resignation note :D



Dear WT
I write to confirm that I am resigning from my position as Supervisor.
Although there is no written contract of employment between us, I accept that we have a verbal agreement and that my notice period stands at four weeks'.
I would like to work till 19th of March, and 21 st of March – go back to Poland for good.
I have decided to realize my professional and personal goals by back to work in my farm. This was not an easy decision and took a lot of consideration but I
believe it is an exciting step forward and one that I hope you will understand and support.
Please be assured that I will do all I can to assist in the smooth transfer of my responsibilities before leaving.
I wish both You and T Foods every good fortune and I would like to thank you for having me as part of your team.

Yours sincerely,
Niebieskooki Marzyciel ;)

Nie czekaliśmy na odpowiedź, byliśmy pewni ze WT po prostu przyjmie to do wiadomości, i tu niespodzianka. Nie minęła godzina, a dostaliśmy taką oto odpowiedź :


Marzycielu ;)
I knew that I would be receiving your resignation some time in the first few months of this year so I appreciate you giving me the good notice.

I thank you for all your good work while you have been with the company and will wish you the very best for the future. I hope you have enjoyed working in our company and that we have treated you fairly. I'm delighted that you are going back to run the family farm and bring your strengths back to the family business.

I know that you will make a good success of this venture.

I will see you during this week.

Best regards,

W&D T :)


Fajna niespodzianka. Marzyciel mile połechtany na koniec. Lubię taką wymianę uprzejmości. W świecie krótkich wiadomości, taki list to prawdziwa gratka :)
Wielkie odliczanie trwa, nawet teraz wydaje mnie się ze dni szybciej biegną...
Byle do Wiosny !!!!! :)

sobota, 20 lutego 2010

O Orle z Wisły :D

Welll... gardło zdarte... Leććć Adaś Leeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeec niosło się po Dublinie :D i pomogło bo doleciało do Vancouver... I dzięki temu mamy srebro. Tzn Adam ma a my sie cieszymy.. Tak się dziś z zastanawiałam z moja e-siostr@.. a może Iza - żona Adama nie lubi złotej biżuterii tylko srebrna, i on tak dla Niej? hmm... dobry z Niego mąż :)


i oczywiście nie sposób nie wspomnieś tu o Harrym Potterze skoków. Fenomenalny i wielki. Simmon - 4 złote medale z IO... big szacun 4 U :D

a te okalarki - rewelka :)

Jak to dobrze mieć duże stopy...

pomyślałam zapewne nie tylko ja ale i Justyna Kowalczyk. wygrała emocjonującą walkę o medal o dosłownie pół buta. Co za hart ducha, siła, moc.. Słów brakuje... i jeszcze biedaczyna sie popłakała bo chcieli ją zdyskwalifikować, bo podczas klasyku uzyła kroku łyżwowego (cokolwiek by to nie znaczyło)sędziowie głosowali i uffff... Na podium były już tylko łzy szczęścia. :D
W takich chwilach ściska w dołku i ... ech proud to be Polish :D

czwartek, 18 lutego 2010

Filmy c.d.

Nawrocona przez moje kochane obserwatorki zapomnialam wspomniec o filmach - serialach emitowanych w TVP , ktorych to akcja dzieje sie na wsi...
a sa to : Rancho i oczywiscie
Dom nad rozlewiskiem

do tej kategorii mozna jeszcze zaliczyc M jak milosc gdzie czesc akcji rozgrywa sie w Grabinie
takze Plebania ...


cos przegapilam?? tak sie czasem zastanawiam dlaczego trace czas na ogladanie seriali.. i juz wiemm - to chyba wynika z tesknoty za krajem :) Pewnie w domu juz nie bede miala tyle czasu... who knows....

EDIT :)
jednak przegapiłam - wlaśnie w tv zobaczyłam zajawkę nowego serialu - Blondynka... Tytułową blondynkę zagra piękność o słowiańskiej urodzie - Julia Pietrucha.

Serialowa "Blondynka" to młoda weterynarz o imieniu Sylwia. Pewnego dnia postanawia wyjechać z wielkiego miasta do małej wsi Majaki na Mazurach, Tak zaczyna zupełnie nowe życie.
Podoba mnie się ten nowy nurt w telewizji, Po filmach opiewających życie w mieście takie jak Magda M czy Teraz albo nigdy czy Majka pojawiły się produkcje które pokazują ze na wsi tez może być fajnie :)

poniedziałek, 15 lutego 2010

O filmach i nie tylko...

Właśnie przeczytałam informacje, że zmarł Jerzy Turek, wybitny aktor, charakterystyczna postać wielu filmów. Dla mnie to nie tylko niezapomniany Jarząbek, ale i fantastyczny i jakże wyrywny Zenek Solski z filmu "Kogel Mogel". Czy jest ktoś, kto tego filmu nie zna? Jeśli tak, to proszę szybko naprawić ten błąd. Bardzo fajny film, nie tylko o wsi, ale poniekąd o miastowych ludziach też ;)
Jeśli jestem już przy filmach o tematyce tak bliskiej memu sercu, to nie sposób nie wspomnieć o trylogii Chęcińskiego - Sami swoi, Nie ma mocnych oraz Kochaj albo rzuc. Filmy te opowiadają o losach zwaśnionych rodzin Karguli i Pawlaków. Moja ulubiona część to Nie ma mocnych. Znam ja prawie na pamięć. Być może dlatego, że w związku z tęsknotą za domem i brakiem polskiej telewizji na obczyźnie oglądaliśmy ją codziennie :D, prawie jak serial :)Oprócz wyżej wymienionych lubię oglądać wieś w filmach Bromskiego - U Pana Boga za piecem i ...w ogródku.
Szkoda, że teraz już takich nie ma...