Bezglutenowa Wioseczka

Bezglutenowa Wioseczka

sobota, 28 stycznia 2017

Come back - nie mylić z comming out ;)

Jak to jest, że wydaje mnie się że dopiero co kliknęłam na "opublikuj" przy ostatnim poście, a tu minęło kilka miesięcy? Jak to jest, że dopiero co była wiosna, potem sama nie wiem kiedy minęło lato, płaczliwa jesień, a teraz już zima,a ja znów wypatruję wiosny? Zastanawialiście się może, co tam na tej Wioseczce słychać? A może już nikt nie pamięta.. no tak samam sobie winna. Ale usprawiedliwię się, i powiem jak było.
A było tak - pracowicie, gorąco, przeraźliwie sucho, potem miejscami zbyt mokro, zimno, upalnie, potem chwilę leniwie, potem zaś znowu pracowicie i gorąco i za sucho, a potem znów zbyt mokro i tak już do końca sezonu. (sezon prac polowych zakończyliśmy w drugiej dekadzie grudnia.) Reasumując - wrażeń nie brakowało, za to brakowało czasu na sen i odpoczynek zwłaszcza u Gospodarza, co teraz skwapliwie nadrabia - wydaje się że zapadł w sen zimowy z krótkimi przerwami na popas :D Korzystając z kilku wolnych chwil, ( moje dzieci rozpoczęły ferie zimowe) pokażę Wam Wioseczke AD 2016 :D
Ostatni post był z kwietnia,zobaczmy zatem co się działo w maju
Po pierwsze zostały posadzone moje sandomierskie drzewka :D, potem zakwitły kwiaty i świat zrobił się jeszcze piękniejszy. Pod włókniną dojrzewały wczesne ziemniaki, które potem jeszcze w maju kopaliśmy maszyna nabytą pod Rzeszowem(pokazana w poprzednim poście) Jeszcze przed kopaniem pojechaliśmy oglądać kolejny kombajn do kopania tym razem pod Krakowem. Gospodarzowi się spodobało i ów kombajn dołączył do naszego parku maszynowego, a Kraków dołączył do listy naszych ulubionych miejsc . Potem nastało lato i się zaczęło... I to wcale nie o wakacje mi chodzi, bo dla mnie zaczęła się praca. Gospodarz posadził 1 ha cukini i dzięki temu niemalże codziennie miałam przyjemnośc oglądać ja przez kilka godzin dziennie, od bladego świtu począwszy. W międzyczasie nasza ekipa sadziła kapustne - kalafiory i brokuły które trzeba było podlewać bo żeby było śmiesznie sadzenie było opóźnione bo było tak mokro że nie mogliśmy wejść w pole, potem zaś robiło się tak sucho że bez wspomagania deszczownią wszystko by wyschło. Do prac cukiniowych na jakiś czas dołączył pierworodny, ale jak już zarobił na co chciał - zapał mu osłabł i udał się na bezrobocie . Dzięki cukini wakacje minęły mi tak prędko jak nigdy, wieczne zmęczenie z niedospaniem robiły swoje. Wreszcie w drugiej połowie sierpnia nadszedł czas na załużony odpoczynek . Tam gdzie zawsze, w tym samym składzie. Pogoda dopisała, CZas płynął nieubłaganie szybko co doprowadziło nas do pierwszego września. Młodzież pełna zapału rozpoczęła naukę, a ja jak widać na zdjęciu z równie wielkim zapałem wrociłam do cukini :D Po cukini moja aktywność w pracach polowych nagla zmalała, nawet nie chciało mi się Gospodarza fotografować przy pracy -żeby czasem czego nie chciał. I tak dotarliśmy do Świąt - na zdjęciu uchwycony moment pomocy otrzymanej od moich dzieci - To jest chyba jedyna rzecz z prac około świątecznych którą lubią robić, więc korzystałam z tej pomocy skwapliwie. Potem już tylko odpoczywanie i tak dotarliśmy aż do dzisiaj . Ostatnie zdjęcie to dzisiejsze słońce chylące się ku zachodowi :)
Po drugie zakwitły kwiaty :D w przy moim płotku