Bezglutenowa Wioseczka

Bezglutenowa Wioseczka

sobota, 13 grudnia 2014

Zagubiona w czasoprzestrzeni.

Jak to jest że mamy czerwiec, wszystko jest piękne, zielone i soczyste, mąż wpada w swój wir pracy sezonowej, ja razem z nim, tzn nie dosłownie tylko tak go wspieram psychicznie, wykonując przy tym moje codzienne obowiązki (czyt. dzień świra) aż tu nagle się otrząsam i patrze a tu grudzień. Porządki świąteczne w pełnym rozkwicie, a że blog pajęczyną osnuty to i tu trza zajrzeć. Bo wyrzut sumienia ogromny mam że zostawiam garsteczkę moich czytelników na łasce losu. I oni tam siedzą przed tymi laptopami i skupić się na swoim życiu nie mogą bo nie wiedzą co się dzieje na Wioseczce. Także teraz w telegraficznym skrócie opowiem Wam co się działo przez ostatnie pół! roku. Wyjątkowo wcześnie bo już 5 lipca zaczęły się żniwa, ale to w sumie nic dziwnego biorąc pod uwagę klęskę suszy z jaką zderzyliśmy się w tym roku. Susza zaniżyła nam plony o 1/3 a gdzieniegdzie nawet o połowę. Znaleźliśmy się w mega wielkim dole opadowym, bo bywało tak że już kilka kilometrów dalej było dużo więcej opadów niż u nas.
W połowie lipca ziściło się moje marzenie. Można powiedzieć że zmaterializowało się , a wygląda tak -
W sierpniu zaś udało nam się bryknąć na wakacje do Wisełki. Jak zawsze zabraliśmy ze sobą pół rodziny, ale my chyba nie umiemy inaczej:) Zwiedziliśmy wioseczkę Słowian i Wikingów w Wolinie, bardzo podobały mnie się niektóre elementy ekspozycji
lecz oczywiście najwięcej frajdy dzieci miały nad wodą ( my jakoś mniej bo trzeba było mieć oczy dookoła głowy ale co tam , czego się nie robi dla dzieci)
Był czas żeby się wyciszyć, odnaleźć wewnętrzny spokój
czas na spacery
Najważniejsze że wszyscy byli zadowoleni o tak:
Po wakacjach korzystając z pieknej wrześniowej pogody suszyłam lawendę i majeranek w mojej pięknej altanie
Mąż mój zaś zajmował się wykopkami któych jakimś cudem nie uwieczniłam na żadnym zdjęciu.W związku z brakiem opadów poszły bardzo sprawnie bo zakończyły się 31 października. Myślicie że Gospodarz zasiadł potem w fotelu i odpoczął? Nie, to nie w jego stylu. Jakoże niskie plony dały niski dochód to żeby uzupełnić niedobory zajął się obieraniem cebuli ( podobno to zajęcie połowy Polaków ;) tzn sam nie siedzi i nie obiera ale poszukał ludzi którzy robią to dla niego. My dostarczamy chętnym cebulkę w łusce a odbieramy piękną białą cebulkę.Oczywiście różowo nie było bo w naszym pięknym kraju znaleźć ludzi do pracy graniczy niemal z cudem, ale jakoś powoli idziemy do przodu. Teraz zapachniało Świętami, a za kilka dni a może nawet jutro zapachnie jeszcze intensywniej bo będę piekła pierniki wg starej rodzinnej receptury. Mam nadzieję że znajdę czas by pokazaćWam co mi z tego pieczenia wyszło. Natenczas pozdrawiam i ściskam.

5 komentarzy:

  1. Widzę, że nie tylko ja wpadam w czarne dziury :D Ale na wsi o to nie trudno, tym bardziej gdy się zajmuje uprawami jak wy. Ciężki kawałek chleba. Mam nadzieję, że okres świąteczny będzie dla was spokojny i odpoczniecie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. fajnie, że jesteś :))

    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie, że jest taki blog:). Wypromujesz naszą miejscowość:). Pisz i nie porzucaj bloga:)

    Pozdrawiam

    Justyna

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekałam z utęsknieniem :) mój pierwszy ratujący z opresji blog więc musowo zaglądam za nowym wpisem ;) Spokojnych świąt i mniej tego zagięcia czasoprzestrzennego życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Chwilowo , wyczołgałam się z "czarnej dziury" w liście blogów pobuszowałam i do wioseczki zajrzałam.
    Uściskuję Paproszka i całą rodzinę.

    OdpowiedzUsuń